Nie chcę...
Nie umiem...
Nie dam rady...
Boję się...
I tak mi się nie uda...
Po co ryzykować...
Kogo to interesuje...
.
.
.
.
.
.
.
.
Dlaczego to wszystko musi się
powtarzać? Dlaczego zawsze, gdy ma się tą swoją wysepkę szczęścia nadchodzi
"coś" w postaci ogromnej fali i zalewa ją całą? Wszystko powraca, nie
ważne co by to było. Wróci ze zwiększoną siłą, aby jeszcze bardziej zrujnować
to co zrujnowane. Już chyba nawet nie potrafię tak naprawdę oddychać. I gdzie
ta radość z życia, którą nam tak obiecywali? Gdzie to całe „przeznaczenie”? Czy
moim losem jest naprawdę bycie wieczną czarną dziurą bez krzty szczęścia? Nawet
jednego promyczka…? A więc utopmy się wszyscy…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz