Czas płynie, a ja mam wrażenie, że zostaję za nim w tyle. Tyle
się w końcu dzieje, a 99% wydarzeń mnie omija. Czuję się odizolowana od
wszystkiego, niepotrzebna, nietolerowana… pewnie to kolejne moje nieuzasadnione
urojenie, chociaż w każdym z nich jest choć troszkę prawdy. Brzmi znajomo, huh?
Nie wiem dlaczego, ale chcę wszystkich przepraszać, a tak naprawdę nie wiem za
co. Po prostu czuję się cholernie winna wszystkiemu i to mnie dobija. Nie czuję
się z tym zbyt dobrze. Koszmarnie wręcz. Nawal co raz bardziej. Nie wiem jak
mam funkcjonować w przyszłości. Tak bardzo się jej boje. Już teraz każą mi o
niej decydować, a ja nawet nie wiem co będę robić wieczorem. To jeszcze
bardziej mnie przeraża. Nie umiem podejmować decyzji, a co dopiero takich,
które decydują o moim losie, którego nawet wizja mi się nie przyśniła.
Melancholia. Uważam ją za dobry humor. Bo przecież źle nie
jest. Po dłuższym namyśle to nawet ją lubię. Czuję się w niej… bezpiecznie? Sama
już w sumie nie wiem co o tym sądzić. Nie jestem jakimś znawcą, ale przecież
powinnam siebie znać. Tylko z tym to tak nie do końca. Mam wrażenie, że jestem
zupełnie innym człowiekiem, niż byłam kiedykolwiek. To dość dziwaczne, bo
przecież ja to ja i sobą jestem zawsze. Gubię się nawet w tym. Nie wiem do
czego to wszystko zmierza. Moje przemyślenia, moje działania, moje życie… Co
będzi e wtedy? Nie wiem i chyba nie chcę wiedzieć. Ale nie uciekne przecież
przed przyszłością. Szkoda…
Czas wziąć się w garść i ŻYĆ! Żyj moja droga, żyj!
Żyję…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz