czwartek, 13 listopada 2014
Staram się żyć. Oddychać. Funkcjonować. Tylko nie wiem na ile jeszcze starczy mi sił. Ostatnio chyba mam ich co raz mniej. Coś dziwnego dzieje się w moim wnętrzu. Nie mam na nic siły, ani ochoty. Mimo, że jestem zmęczona, nie mogę spać. Jednak, gdy uda mi się jakimś cudem zmrużyć oko mam te okropne koszmary. Tak więc, gdy rano muszę podjąć walkę z samą sobą, aby wstać z łóżka i "żyć" nie mam siły starać się kolejny raz, wiedząc że i tak nie ma po co. Kolejny tak samo beznadziejny dzień jak każdy inny. Staram się mówić, ale jakaś siła wewnątrz mnie nieustannie szepcze mi do ucha, że ludzi i tak nie interesuje to co mam im do powiedzenia i lepiej milczeć. Tak więc milczę. Być może dzięki temu jest lepiej. Mogę pozostać niewidzialna i bezpieczna. Zatracając się we własnych myślach tracę poczucie rzeczywistości i czasu. Wyobrażam sobie wtedy rzeczy, o których skrycie marzę, ale nie mam odwagi o nich głośno mówić. Tak bym chciała, aby kiedyś była możliwość, abym je wszystkie spełniła. Teraz ogranicza mnie strach. Boję się wstać z łóżka, pójść do ludzi, przymusu przebywania wśród nich. Czuję się wtedy niekomfortowo. Najlepiej schowałabym się w moją ciepłą norkę i zasnęła snem długim i szczęśliwym. Żyjąc w ciszy i strachu chowam się jak ten cień, który umyka przed porankiem, aby nie zostać przemienionym w nicość. Tak i ja uciekam w według mnie bezpieczne miejsca i przeczekuję. Jestem tchórzem. Przeraża mnie moje własne prawdziwe ja. Nie jestem w stanie siebie zaakceptować, a co dopiero pokochać. Plącząc się w tym całym chaosie staram się nie uschnąć jak ta róża z kolcami pozbawiona wody. Starając się "żyć" staram się też dawać nadzieję innym. Raczej jednej osobie. Więc jak ta usychająca róza z kolcami mam tą jedną kropelkę wody, która codziennie daje mi nadzieje na to, że kiedyś wszystko co we mnie już dawno uschło, powróci do życia i rozkwitne nowymi kwiatami, a wszelkie kolce znikną. Wtedy naprawdę zacznę żyć. Teraz jednak muszę wrócić do teraźniejszości, w której wciąż usycham łapczywie sięgając po moją jedyną kropelkę.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz